"-Henry, jak się zmieniłeś! Byłeś kiedyś taki wysoki, a teraz jesteś taki niski. Byłeś tak dobrze zbudowany, a stałeś się taki szczupły. Byłeś blondynem, a teraz włosy ci ściemniały. Co się stało, Henry?
A Henry odpowiada: - Nie jestem Henry, jestem John.
- Oh, i do tego zmieniłeś imię."
Anthony de Mello - "Przebudzenie"
Na swojej drodze spotkałam wielu ludzi, jednak prędzej, czy później, odchodzili, pozostawiając miejsce na nowe znajomości. Idę ulicą i nagle spotykam osobę, której nie widziałam od podstawówki. Wymiana uścisków, uśmiechy, rozmowa. Wymiana numerami telefonów. Wydawać by się mogło, że te parę lat zostało całkowicie wycięte z naszego życia. Znów możemy poczuć się, jak za dawnych lat, jednak coś się nie zgadza. Niby rozmawiam z tym samym człowiekiem, jednak po jakimś czasie mam wrażenie, że to jest zupełnie obca osoba. Czy mogę mówić, że znam tego człowieka od podszewki, jak wtedy, gdy całymi godzinami potrafiliśmy się bawić plasteliną i skrawkami papieru?
Innym razem spotkałam kogoś po paru miesiącach. Był to drugi dzień naszej odnowionej znajomości, gdy (nie)znajomy spotkał swojego przyjaciela. Przedstawia mnie jako osobę interesującą się jedynie muzyką francuską. Od dawna słucham każdego gatunku. Mówi, że nie lubię gotować. Bzdura! Mówi, że czytam jedynie fantastykę. Nonsens! Minął rok od poprzednich wakacji. Choć z wyglądu niewiele się zmieniłam i każdy rozpoznałby mnie na ulicy, choć większość cech charakteru tkwi na swoim miejscu, mój światopogląd i większość moich zainteresowań diametralnie się zmieniły. Czy zatem mogę mówić, że jestem tą samą osobą, którą byłam niegdyś?
Nie wiem, jak Ty, ale mam już za sobą etap pisania pamiętnika i zwierzania się z wszelkich trosk na kartce papieru. Sięgam po stary notatnik z zapiskami. Czytam uważnie każdy wpis. Obserwuję zmiany, jakie dokonują się we mnie na przestrzeni lat. Zmieniał mnie każdy dzień. Każda chwila, nowo poznany człowiek, nowe miejsca, rzeczy... wszystko na mnie oddziałuje i widzę, jak moja obecność wpływa na otoczenie, w którym się znajduję. Gdyby mnie nie było, czy życie wyglądałoby tak samo? Czy ludzie, którzy na mnie trafili, byliby tacy, jacy są teraz? Czy miejsca, które odwiedziłam, byłyby takie same?
Chcę przez to powiedzieć, że gdy spotykamy kogoś po latach, człowiek ten nie zawsze jest tym, którego zapamiętaliśmy. Powierzchowna warstwa (opakowanie) każde nam myśleć, że znamy tą osobę i wiemy o niej wszystko. To trochę jak z pudełkiem po lodach. Jako dziecko miałam często ochotę na deser lodowy. Wchodziłam do kuchni, otwierałam zamrażalkę, wyciągałam pudełko z lodami... Już wyobrażam sobie ten słodki smak i zapach... Ściągam wieczko, a tu koperek.
"Zmieniłeś się". Mówimy, gdy wreszcie dostrzeżemy zmianę. Jesteśmy zaskoczeni, być może zawiedzeni. Pewnie w ogóle nie zwrócilibyśmy uwagi, że ktoś się zmienił, gdybyśmy z tym człowiekiem przeszli przez całe życie. Jednak po paru latach braku kontaktu zauważamy różnicę. Wydaje nam się wtedy, że znamy tą osobę... Znamy? Myślimy, że to nasz dawny przyjaciel, znajomy... przecież ma tą samą twarz i mam wspomnienia z nim związane. Własnie... twarz i wspomnienia. I to sprawia, że nieznajomego, którego normalnie minęlibyśmy na ulicy, nie zwracając na niego uwagi, uznajemy za kogoś, kogo znamy od podszewki.
Innym razem spotkałam kogoś po paru miesiącach. Był to drugi dzień naszej odnowionej znajomości, gdy (nie)znajomy spotkał swojego przyjaciela. Przedstawia mnie jako osobę interesującą się jedynie muzyką francuską. Od dawna słucham każdego gatunku. Mówi, że nie lubię gotować. Bzdura! Mówi, że czytam jedynie fantastykę. Nonsens! Minął rok od poprzednich wakacji. Choć z wyglądu niewiele się zmieniłam i każdy rozpoznałby mnie na ulicy, choć większość cech charakteru tkwi na swoim miejscu, mój światopogląd i większość moich zainteresowań diametralnie się zmieniły. Czy zatem mogę mówić, że jestem tą samą osobą, którą byłam niegdyś?
Nie wiem, jak Ty, ale mam już za sobą etap pisania pamiętnika i zwierzania się z wszelkich trosk na kartce papieru. Sięgam po stary notatnik z zapiskami. Czytam uważnie każdy wpis. Obserwuję zmiany, jakie dokonują się we mnie na przestrzeni lat. Zmieniał mnie każdy dzień. Każda chwila, nowo poznany człowiek, nowe miejsca, rzeczy... wszystko na mnie oddziałuje i widzę, jak moja obecność wpływa na otoczenie, w którym się znajduję. Gdyby mnie nie było, czy życie wyglądałoby tak samo? Czy ludzie, którzy na mnie trafili, byliby tacy, jacy są teraz? Czy miejsca, które odwiedziłam, byłyby takie same?
Chcę przez to powiedzieć, że gdy spotykamy kogoś po latach, człowiek ten nie zawsze jest tym, którego zapamiętaliśmy. Powierzchowna warstwa (opakowanie) każde nam myśleć, że znamy tą osobę i wiemy o niej wszystko. To trochę jak z pudełkiem po lodach. Jako dziecko miałam często ochotę na deser lodowy. Wchodziłam do kuchni, otwierałam zamrażalkę, wyciągałam pudełko z lodami... Już wyobrażam sobie ten słodki smak i zapach... Ściągam wieczko, a tu koperek.
"Zmieniłeś się". Mówimy, gdy wreszcie dostrzeżemy zmianę. Jesteśmy zaskoczeni, być może zawiedzeni. Pewnie w ogóle nie zwrócilibyśmy uwagi, że ktoś się zmienił, gdybyśmy z tym człowiekiem przeszli przez całe życie. Jednak po paru latach braku kontaktu zauważamy różnicę. Wydaje nam się wtedy, że znamy tą osobę... Znamy? Myślimy, że to nasz dawny przyjaciel, znajomy... przecież ma tą samą twarz i mam wspomnienia z nim związane. Własnie... twarz i wspomnienia. I to sprawia, że nieznajomego, którego normalnie minęlibyśmy na ulicy, nie zwracając na niego uwagi, uznajemy za kogoś, kogo znamy od podszewki.