21 lipca 2016

Kontemplacja ciszy


      W te wakacje postanowiłam spotkać się ze swoim kolegą. Był to dosyć osobliwy dzień; choć oboje się staraliśmy, rozmowa w żaden sposób nie chciała się kleić. Kolega miał parę rzeczy do załatwienia w różnych częściach miasta, więc stwierdziliśmy, że szkoda nam nóg i odbędziemy "podróż" autem. Jechaliśmy tak w ciszy przez parę minut i nagle z radia wypłynęła muzyka na cały regulator. Od razu przyszedł mi na myśl film "Coffee and Cigarettes", będący zbiorem scen, w których ludzie spotykają się przy kawie i papierosach, by porozmawiać. W jednej z nich mężczyzna siedzi przy stoliku i w pewnym momencie pojawia się zaproszony przez niego przyjaciel. Siada na przeciwko. Cisza i nagle kolega pyta się mężczyzny, czy coś się stało. Tamten odpowiada, że nie. Przez cały czas sytuacja się powtarza, aż dowiadujemy się, że mężczyzna zaprosił swojego kolegę tylko po to, by móc się z nim zobaczyć, posiedzieć, wspólnie wypić kawę, zapalić... niekoniecznie porozmawiać.

      Zauważyłam, że ta nieumiejętność wysiedzenia w ciszy i jedynie przebywania w towarzystwie drugiego człowieka jest niezwykle rozpowszechniona. Dzisiaj spotykamy się w konkretnym celu. Nikomu nie przyjdzie na myśl, by przyjść do kogoś i posiedzieć tak... w milczeniu. Gdy wkrada się zalążek ciszy, niektórzy starają się go wyplenić poprzez rozmowę, inni poprzez wyciągnięcie telefonu i sprawdzenie nowości na portalach społecznościowych. Natomiast, gdy jesteśmy sami usilnie absorbujemy czymkolwiek swoją uwagę. Czytamy książki, sięgamy po gazety, oglądamy filmy, słuchamy muzykę, sprawdzamy po raz setny facebooka, a gdy wyjątkowo nie mamy, co robić - rozwiązujemy krzyżówki lub wypełniamy sudoku. Przywodzi to na myśl obłąkańczą ucieczkę przed ciszą i choć usilnie chcemy jej pozbyć, ona zawsze nas dogania i daje o sobie znać; nigdy nie znika całkowicie. Cisza jest tłem dla innych dźwięków. Dźwięki rozpływają się, giną, nikną... Cisza trwa nieprzerwanie. Tylko uważni mogą ją dostrzec między słowami i zdaniami. Między jednym dźwiękiem, a drugim. Jest wtedy obecna jedynie przez mniej, niż ułamek sekundy, jednak cały czas istnieje. Większość ludzi zaczyna ją zauważać dopiero, gdy coraz bardziej się przedłuża... i najczęściej w tych momentach pojawia się irytacja... Dlaczego? Dlaczego tak bardzo jej nienawidzimy?
       Cisza jest furtką do naszego wnętrza. W hałasie, lub absorbując umysł, częściowo tracimy kontakt z samym sobą, natomiast milczenie pozwala nam odzyskać utraconą część. Zachowując je, możemy przyjrzeć się sobie jak w lustrze - widzimy nasze mocne strony, odwagę, ponadprzeciętność, siłę, jednak ukazuje nam się również nasza słaba, stłumiona cząstka, której staramy się na co dzień unikać. W ciszy widzimy nasze słabości, kruchość, negatywne cechy charakteru. Docierają do nas tłumione uczucia i wspomnienia - często to właśnie te negatywne są spychane na dalszy plan. Uciekamy od niszczących emocji i piekielnych wspomnień - chcemy się od tego uwolnić. O ile wspomnień nie da się wymazać, one zawsze będą w nas tkwić, o tyle niszczące emocje nie pojawiłyby się podczas kontemplacji ciszy, gdyby nie były stłumione i zepchnięte w głąb ciemnej czeluści umysłu.
      Nie cierpimy ciszy, ponieważ widzimy swoje prawdziwe, ukryte "ja" zdominowane przez fałszywy obraz wykreowany przez nas samych. Boimy się prawdziwego obrazu siebie. Dociera do nas, że tak naprawdę nie znamy siebie w stu procentach i jesteśmy zupełnie inni od stworzonego przez nas ideału. Dodatkowo nie chcemy dopuszczać do głosu naszego prawdziwego "ja", ponieważ dzisiejszy świat wymaga ideałów. Mamy mieć idealny wygląd, charakter, idealnie się zachowywać. Ludzie przedstawiani są jako najwyższe, najinteligentniejsze, najmądrzejsze istoty. Dociera do nas krzyk, byśmy się nie kompromitowali swoimi słabościami. Mamy być silni. Niedoskonałości mamy zostawić w szafie, a jako że społeczeństwo każe nam mieć grupę przyjaciół, którą musimy być zaabsorbowani niemalże 24 godziny na dobę, bo inaczej nic nie będziemy znaczyć, coraz mniej obcujemy ze sobą i nasza prawdziwa twarz pozostaje ciągle w ukryciu, nawet przed nami samymi. Nasza niechęć do ciszy również może wynikać z niechęci do nas samych, pogardy tym, jacy jesteśmy i brakiem jakiejkolwiek akceptacji nas samych z naszej strony.
      Wszystko to powoduje, że nie jesteśmy w stanie usiedzieć w ciszy sami, a tym bardziej z drugim człowiekiem; czujemy się wtedy przy innych nadzy, oddarci z warstwy, którą na siebie nałożyliśmy. Wszystkie te myśli, ten obraz, jawi się na początku jedynie w podświadomości. Podświadomie nie chcemy tego widzieć, pokazywać innym i być może dlatego czujemy dyskomfort, gdy cisza zaczyna się coraz bardziej przedłużać. Jedyny sposób, jaki przychodzi mi na myśl, by polubić ciszę, to zebrać w sobie odwagę, przyjrzeć się sobie, poznać tego prawdziwego, stłumionego siebie i go zaakceptować.

      Według Was z czego może wynikać ucieczka ludzi przed ciszą? Czy istnieje jakiś sposób, by ją zaakceptować? Zgadzacie się z tym, co napisałam, a może macie inną teorię na ten temat?
Nowe posty w każdy piątek o 20:00.