
Samotność... Czym tak naprawdę jest? Mówi się, że człowiek jest zwierzęciem stadnym. Tym samym dla wielu samotność bywa udręką, cierpieniem, przekleństwem. Ludzie ci nie są w stanie choć tydzień przebywać jedynie we własnym towarzystwie. Potrzebują kogoś, kto byłby przy nich niemalże 24 godziny na dobę. Pragną kontaktu, jak największej liczby znajomych... Gdy nie mają nikogo, zaczynają coraz szybciej popadać w depresję.
Co jeśli jednak samotność nie jest winą naszej natury, a zwyczajnym zatraceniem zdolności przebywania samemu? Zaczęłam się nad tym zastanawiać, gdy pewnego dnia uświadomiłam sobie, że w pełni akceptuję samotność, choć kiedyś usilnie starałam się od niej uciec. Nie wiem, kiedy dokładnie odbył się proces przejścia ze skrajnej dezaprobaty do całkowitej akceptacji. Wiem jednak, że wraz z tym, w samotności zaczęłam dostrzegać więcej zalet, niż wad i myślę, że to właśnie niżej wymienione rzeczy pozwoliły mi w pełni ją zaakceptować:
1. Przed samotnością nie jesteśmy w stanie uciec.
Samotność dopada nas każdego dnia. Spotykamy ją za każdym razem, gdy jesteśmy jedynie sami ze swoimi myślami, a obok nas nie ma nikogo. Jadąc samemu autobusem, stojąc samotnie w kolejce, będąc pod prysznicem, zasypiając, zostając samemu w domu... Od tych kilku chwil nie jesteśmy w stanie w żaden sposób uciec. Będziemy się z nimi spotykać każdego dnia, ponieważ jest to część naszej codzienności i rzeczywistości.
2. Samotność daje wolność.
Będąc w towarzystwie trzeba dostosować się do innych. Ktoś chce iść do kawiarni, ktoś inny do kina. Trzeba albo zrezygnować, albo iść na kompromis. Nie możemy robić tego, czego tak naprawdę pragniemy. Jesteśmy wtedy częściowo uzależnieni, zniewoleni. Musimy brać pod uwagę zdanie drugiej osoby i nieważne, że trzeba zrezygnować z ulubionej kawiarni przez wzgląd na przyjaciela, który nie przepada za klimatem tamtego miejsca. W samotności możesz robić cokolwiek, wybrać się gdziekolwiek chcesz. Ktoś mógłby mi zarzucić, że nie będzie można z nikim dzielić danej chwili w tym właśnie konkretnym momencie... Jednak przecież można poznać ludzi, którzy przebywają w tym samym miejscu, porozmawiać z nimi, nawiązać tę chwilową, cienką nić porozumienia.
Ktoś może powiedzieć, że "głupio" jest iść samemu do herbaciarni, do kina, do teatru, do restauracji... Jednak, kto tak naprawdę zwraca uwagę na to, że jesteśmy sami? To kwestia jedynie blokady, myślenia typu "co powiedzą inni?". Tak naprawdę nie powiedzą i nie pomyślą nic. Nawet nie zauważą, bo niewielu zwraca uwagę na tych, którzy są sami.
3. Samotność sprzyja samorozwojowi.
To właśnie w samotności rozwijasz większość swoich pasji. Ćwiczysz rysowanie, pisanie, grę na instrumencie... Wstaw tutaj cokolwiek. Fakt, bierzesz czasami lekcje rysunku, podczas których przebywasz z grupą osób, jednak to, czego się nauczysz, musisz poćwiczyć po zajęciach, a to zwykle robisz, będąc w zaciszu własnego mieszkania - będąc samemu.
Większość genialnych pomysłów przychodzi, gdy człowiek jest zrelaksowany, zasypia, przechodzi w inny stan świadomości... To wszystko dzieje się momentach samotności.
4. Samotność pozwala uporządkować myśli.
Będąc w grupie, nasza świadomość jest zaabsorbowana towarzystwem innych osób. Dopiero w samotności jesteśmy w stanie przemyśleć pewne sprawy, uporządkować dzień, zastanowić się na poważnie nad swoim życiem, nad nurtującymi nas problemami i interesującymi tematami.
Myślę, że do zaakceptowania samotności nie ma innej drogi, jak uświadomienie sobie tych kilku rzeczy i spojrzenie na nią z całkowicie innej perspektywy. To od naszego nastawienia zależy to, czy samotność będzie dla nas przekleństwem, czy stanie się błogosławieństwem. Choć na co dzień staramy się żyć wśród ludzi, nie jesteśmy w stanie całkowicie uciec od samotności, dlatego warto postarać się ją zaakceptować.