20 maja 2017

"If you can dream it, you can do it" ~ Walt Disney

      Gdzieś na początku poprzedniego roku poruszałam temat marzeń i pewnie jeszcze nieraz będę do niego wracać, ponieważ według mnie jest on niezwykle istotny. Jaki sens ma życie, kiedy wykluczamy robienie tego, co kochamy i zgodnego z naszymi zasadami?
      Pod koniec września przyjechałam do Warszawy w celu poszukania jakiejś kawalerki. Znalazłam nocleg na te kilka dni, jednak żeby dostać się do pokoju, musiałam jechać po klucze do pewnego biura. Kiedy tam weszłam, pierwsze, co rzuciło mi się w oczy, było ogromnym napisem umieszczonym na jednej ze ścian:

"If you can dream it, you can do it" - Walt Disney

       Nagle dotarło do mnie, że to, czego tak mocno pragnęłam, nagle zaczęło się spełniać. Kiedyś przyjechałam do Warszawy w ramach wycieczki szkolnej, i opuszczałam ją z nadzieją, że w przyszłości zamieszkam w stolicy. Kilka lat później obudziłam się przed wyżej przytoczonymi słowami, stojąc w jednym z warszawskich budynków, by jeszcze tego samego dnia zacząć szukać kawalerki, w której miałam zamieszkać przez kolejne 5 lat. Piszę to dlatego, by pokazać, że...

13 maja 2017

Wszyscy cierpimy na mimikrę. Indywidualność.

Mimikra - upodabnianie się słabszych gatunków zwierząt do tych groźniejszych, w celach obronnych.

Niedawno miałam okazję obejrzeć film w reżyserii Waldemara Krzystka pt.: "Fotograf". Kryminał ten, choć niezwykle przewidywalny, porusza jednak istotne kwestie nie tylko te związane z piętnem odciśniętym na społeczności przez ZSRR, lecz także związane z indywidualnością człowieka. W pierwszych minutach filmu pojawia się postać chłopca, który przejawia „zdolności” mimikryczne – w rozmowach posługuje się głosem i słowami  innych ludzi, lecz sam nigdy nie używa własnego. Wydaje się być to niemożliwe... pozornie. Jego defekt skłania do postawienia sobie pewnych pytań: ile prawdziwych nas jest w nas samych? Czy każdy z nas jest indywidualistą i potrafi zachować siebie w szarej codzienności?

26 kwietnia 2017

Studia

       Mija ponad pół roku, od kiedy po raz pierwszy przekroczyłam progi swojej uczelni. Kiedy podejmowałam się studiów, starałam się znaleźć jak najwięcej informacji o tym, jak one wyglądają, czym się różnią od liceum, a także szukałam jakiś rad, jak przetrwać pierwsze tygodnie. Część rzeczy się potwierdziła... Niektóre z nich, mimo tego, że byłam wcześniej uprzedzona, wywołały we mnie szok. O innych natomiast nie dowiedziałam się, ani z internetu, ani od tych ludzi, z którymi rozmawiałam na temat studiów. Musiałam sama doświadczyć, by zauważyć to, o czym inni tak zawzięcie milczeli. Dzisiaj chciałam się z Tobą podzielić tym, co mnie najbardziej zaskoczyło na studiach. Są to pewne różnice, niuanse, których trudno szukać w internecie, a także są to rzeczy, o których nieważne ile człowiek będzie czytał, w praktyce zawsze będą zaskakiwać. Słowa te kieruję przede wszystkim do tych, którzy jeszcze nie rozpoczęli swojej przygody ze studiami, choć myślę, że i moi rówieśnicy znajdą tu coś dla siebie.

12 lutego 2017

Związek? A po co mi to?

      Zbliżają się walentynki. W sklepach serduszka, wszędzie oferty walentynkowe oraz ludzie cieszący się miłością. Wśród nich ja, próbująca zrozumieć pewną kwestię, która od kilku tygodni spędza mi sen z powiek - jaki jest sens łączenia się ludzi w pary. Do rozmów na ten temat angażowałam rodzinę, znajomych, wszystkich ludzi, którzy "weszli w moje pole rażenia". Wydaje się, jakby dla większości kwestia ta była tak oczywista, jak to, że Ziemia kręci się wokół Słońca. Ile w tym naśladowania, czy też wpajania takiej postawy od najmłodszych lat? Dla społeczeństwa o wiele dziwniejsze jest bycie singlem, starą panną, starym kawalerem. Ludzie ci traktowani są z pobłażaniem i zdziwieniem; jak odmieńcy, a przecież, czym tak naprawdę różnią się oni od pozostałych. Równie dobrze można się spytać, dlaczego tak wiele osób łączy się w pary, jaki to ma sens. Dzisiaj staję przed Wami w roli właśnie takiego odmieńca, który stara się odpowiedzieć samemu sobie na to zasadnicze pytanie. Do rozważań na ten temat skłoniło mnie zauważenie pewnej rzeczy, a mianowicie:

Człowiek potrafi być samodzielny i samowystarczalny.
      Spójrzmy prawdzie w oczy - większa, lub mniejsza część społeczeństwa, żyje samotnie, nie posiadając drugiej połówki. Co zaskakujące - jakoś udaje im się przeżyć. Nieważne, czy bycie singlem to ich decyzja, czy zwyczajnie nie potrafią znaleźć partnera. Codziennie wstają, ubierają się, jedzą śniadanie, idą do pracy, po której zasiadają do obiadu, spotykają się z przyjaciółmi, idą sami gdziekolwiek, czy też spędzają czas w domu. Oni również mają własne problemy, jednak z reguły udaje im się sprostać wymaganiom codziennego życia. Czasem jest ciężko, czasem potrzebują wsparcia bliskich, ale zwykle prędzej, czy później, udaje im się wyjść z trudnej sytuacji, bez posiadania drugiej połówki. Można by zatem stwierdzić, że związek jest nikomu niepotrzebny i tak też upierałam się przez większość czasu... aż do momentu, kiedy trafiłam na pewien niepodważalny argument. Jednak po kolei...

Człowiek potrzebuje związku w celu prokreacji?
      Argument ten był najczęściej wymieniany ze wszystkich. Z niego wynika, że ludzie są ze sobą tylko dla prokreacji... Czy jednak do tego potrzebne jest stworzenie związku z drugim człowiekiem? Gdyby była ona podstawą łączenia się ludzi w pary, po co w takim razie istniałaby ta cała otoczka związana z podrywem, flirtem, umawianiem się na randki, obdarowywaniem "drugiej połówki" prezentami, obchodzeniem walentynek? Przecież o wiele wygodniejsze jest przejście do konkretów. Równie dobrze można do tego celu znaleźć partnera na jedną noc - będzie taniej, oszczędniej, ekonomiczniej, a przede wszystkim cel również zostanie osiągnięty. Mam świadomość, że mój kontrargument jest oddarty z wszelkiego człowieczeństwa, tj. z wszelkich norm moralnych ustalonych przez społeczeństwo, jednak tak na dobrą sprawę - po co tworzona jest ta cała otoczka, gdy chodzi jedynie o prokreację? Za tym idzie kolejna kwestia...


Człowiek jest w związku dla kontaktu z drugim człowiekiem, wsparcia oraz nieodczuwania samotności?
      Jednak, czy wsparcie można otrzymać jedynie od drugiej połówki, i czy tylko do niej ogranicza się kontakt z drugim człowiekiem? Przecież to wszystko można otrzymać od rodziny lub przyjaciół. Ktoś powiedział, że gdyby ludzie nie łączyli się w pary, nie byłoby rodzin. Pozostają przyjaciele. Kiedy tak obserwuję ludzi, większość z nich wydaje się mieć nawet tą jedną, bliską osobę. Wiadomo, różne są sytuacje w życiu i nie wszyscy mają przyjaciół, czy też aż tak dobrego kontaktu z rodziną. W takim przypadku rozumiem sens tego argumentu, jednak co z osobami, które cieszą się popularnością i mają na pęczki ludzi, z którymi mogą porozmawiać o problemie? Tacy ludzie dość szybko mogą uzyskać wsparcie i cały czas mają kontakt z drugim człowiekiem. Z odczuwaniem samotności bywa równie, ponieważ jak to było w "Małym Księciu" - "wśród ludzi jest się także samotnym". Pozostaje pytanie - skoro "wśród ludzi jest się także samotnym", to czy pod to nie podchodzi również bycie w związku? Mam na myśli to, że nawet posiadanie partnera może nie wystarczyć.

Człowiek potrzebuje związku, ponieważ tak się żyje łatwiej?
      O wiele łatwiejsze jest życie, kiedy po ciężkim dniu można powiedzieć drugiej osobie, by zrobiła obiad, czy też za nas posprzątała. Jest o wiele prościej, kiedy druga osoba pomoże nam w zarządzaniu mieszkaniem, da nam wsparcie. O wsparciu pisałam chwilę temu, natomiast odnośnie dzielenia się obowiązkami... Zawsze można wynajmować mieszkanie razem z przypadkowym człowiekiem, czy też z przyjaciółką / przyjacielem, i rozdzielić te obowiązki na dwie osoby. Jeśli kogoś stać, może wynająć pomoc domową, zamiast gotować, może chodzić do najtańszych restauracji w mieście. Zawsze pozostaje rozwiązanie - nauczyć się żyć ekonomiczniej oraz lepiej zarządzać czasem.

Człowiek potrzebuje drugiego człowieka przez wzgląd na uczucia.
      Jest to jak na razie jedyny argument, który do mnie dotarł i chyba to właśnie na nim opiera się cały sens bycia z kimś, budzenia się codziennie obok tej samej osoby, starania się o nią każdego dnia, sprawiania, by czuła się najszczęśliwszym człowiekiem na świecie... Gdy jesteśmy zakochani, marzymy o tym, by być przy osobie, do której żywimy uczucie, pragniemy nieustannie przebywać w jej towarzystwie, wiedzieć ją każdego dnia. Nie mówię tutaj o sytuacji, kiedy oczekujemy czegokolwiek od drugiej strony; kiedy poszukujemy uzupełnienia pustki, wsparcia, zaspokojenia namiętności, czy łatwiejszej drogi przez życie. Bycie z kimś w związku dopiero nabiera sens, gdy darzymy drugą osobę najpotężniejszym uczuciem, jakim jest miłość.

 

12 stycznia 2017

Powrót

Dzień dobry! Cześć! Czołem! Witajcie!
      Jakkolwiek by nie rozpocząć, każde zdanie będzie w tej sytuacji zbyt śmieszne lub zbyt ckliwe. Najlepiej jest to wyrazić jednym słowem: powróciłam. Nie liczę na to, że ktoś został, choć byłoby mi niezmiernie miło, gdyby się okazało, że jest jeszcze ktoś, kto przez cały ten czas w głębi serca liczył na to, że jeszcze wrócę. Dziękuję tym, którzy wierzyli.
       Mówią, że tłumaczą się jedynie ludzie mało pewni siebie, nieodpowiedzialni. Jakkolwiek, by to o mnie nie świadczyło, pojawienie się po tak długiej nieobecności wymaga jednak jakiegokolwiek wyjaśnienia - przynajmniej w moim mniemaniu. W pewnym momencie obudziłam się i spytałam samą siebie "co ja k*** robię?". Wiecie, że nie mam w zwyczaju kląć, lecz pewna sytuacja nagle mnie w czymś uświadomiła i żadne inne słowa nie były w stanie oddać tego, co poczułam. Zrozumiałe, jeśli coś zajmuje mniej lub więcej czasu, jeśli przez to trzeba zrezygnować z niektórych rzeczy, jednak jest to nienormalne, gdy ta rzecz / czynność zaczyna zastępować każdy aspekt życia. Musiałam dotrzeć dopiero do tego punktu, by zrozumieć, że w gruncie rzeczy się wyniszczam. Zwolniłam. I tak szybko tego nie zmienię. Czy słusznie robię? Dla siebie na pewno, a reszta może nawet przeminąć, ponieważ - heloł! - jest ona grą niewartą świeczki, jeśli ceną ma być przepłacenie zdrowia, czy też "najlepszych lat swojego życia". Dzięki, Faust - dobrze wiesz, o co chodzi :) Nie tylko ludzie są w stanie założyć nam kajdany na ręce, dlatego pamiętajcie - nie pozwólcie się zniewolić.
      Trzymajcie się ciepło i do zobaczenia wkrótce,
Marika.
Nowe posty w każdy piątek o 20:00.