Samotność... Czym tak naprawdę jest? Mówi się, że człowiek jest zwierzęciem stadnym. Tym samym dla wielu samotność bywa udręką, cierpieniem, przekleństwem. Ludzie ci nie są w stanie choć tydzień przebywać jedynie we własnym towarzystwie. Potrzebują kogoś, kto byłby przy nich niemalże 24 godziny na dobę. Pragną kontaktu, jak największej liczby znajomych... Gdy nie mają nikogo, zaczynają coraz szybciej popadać w depresję.
Co jeśli jednak samotność nie jest winą naszej natury, a zwyczajnym zatraceniem zdolności przebywania samemu? Zaczęłam się nad tym zastanawiać, gdy pewnego dnia uświadomiłam sobie, że w pełni akceptuję samotność, choć kiedyś usilnie starałam się od niej uciec. Nie wiem, kiedy dokładnie odbył się proces przejścia ze skrajnej dezaprobaty do całkowitej akceptacji. Wiem jednak, że wraz z tym, w samotności zaczęłam dostrzegać więcej zalet, niż wad i myślę, że to właśnie niżej wymienione rzeczy pozwoliły mi w pełni ją zaakceptować: