08 września 2016

Kto nie ma facebooka, ten jest szczęśliwy.

      W dzisiejszych czasach ze świecą szukać ludzi, którzy nie mieliby żadnego portalu społecznościowego. Pamiętam, jak przez pewien okres nie korzystałam z tych "udogodnień". Stałam wtedy przy kasie, kupowałam bluzę i ekspedientka mówi o jakiejś promocji na facebooku... Z ogromnym bananem na ustach odpowiedziałam:
- Ale ja nie mam facebooka.
      Mina kasjerki oraz ludzi stojących w kolejce - bezcenna. Patrzyli na mnie jak na ufo.

      W portalach społecznościowych świetne jest to, że możemy w łatwy sposób się skontaktować oraz sprawdzić, co słychać u znajomych (również tych, z którymi nie utrzymujemy większego kontaktu). Jednak mimo to myślę, że ludzie, którzy są wolni od portali pokroju facebook, są zdrowsi psychicznie.
      Niedawno odkryłam stronę: www.messenger.com. Stwierdziłam, że się na nią przerzucę, tym bardziej, że i tak nudziło mnie po raz setny przeglądanie tego, co robią moi znajomi. Od razu wpłynęło w grafik parę minut bezcennego czasu, ale nie to jest w tym wszystkim najistotniejsze. Niedawno postanowiłam z ciekawości wejść na facebooka. Od razu zalała mnie fala szczęśliwych ludzi, którzy dostali się na wymarzone studia, rozpoczynają nowy etap, związali się z kimś, wyjechali na wakacje, wyszli gdzieś ze znajomymi... Spoglądając na swoje życie, o mało nie dostałam załamania nerwowego, jednak dość szybko przyszła mi do głowy pewna myśl - czy ci ludzie rzeczywiście mają tak poukładane życie? Gdyby przejrzeć ich profile, ich życie to pasmo niekończących się sukcesów, gdzie nie ma miejsca nawet na cierpienie. Zdarzają się rodzynki, które piszą o swojej nieszczęśliwej miłości, jednak giną one w morzu usatysfakcjonowanych życiem ludzi. Patrząc na ich profile, można aż nabawić się kompleksów i naliczyć się wielu nieprzespanych nocy, podczas których zastanawiamy się, co robimy źle, że w zestawieniu z nimi jesteśmy tak miernymi istotami. Czy rzeczywiście ta większa część społeczeństwa jest zadowolona z życia? Przecież w życiu każdego z nas zdarzają się porażki, a nie wierzę, że wszyscy mają tak ogromny dystans do siebie i nie przejmują się, gdy dzieje się coś złego. Dochodzenie do etapu, gdzie nic nas nie rusza i nie cierpimy, jest niezwykle trudną ścieżką, na której metę dociera niewielu.


      Najbardziej przerażające jest to, jak portale uzależniają. Nie wyobrażamy sobie dnia bez facebooka; musimy przynajmniej raz dziennie sprawdzić, czy ktoś nie polajkował naszego zdjęcia, lub czy ktoś nas nie zaprosił. Ciężko nam się powstrzymać również od grzebania w życiu innych ludzi. Zauważyłam, że większość z nas ma tendencję do dowiadywania się i rozmawiania o życiu innych; facebook to ułatwia. Myślimy, że kontrolujemy czas, który poświęcamy na portale społecznościowe, jednak szybko okazuje się, że to one przejęły kontrolę nad naszym życiem. Wtedy informujemy o całym swoim życiu, o każdym przeżywanym momencie, a nasz profil staje się skarbnicą wiedzy o tym, kim jesteśmy. Uzależniamy się na tyle, że nawet nie jesteśmy w stanie spędzić bez portalu przerwy, lekcji w szkole, a nawet zwykłego spotkania ze znajomymi. Wielokrotnie spotkałam się z tym, że ktoś wyciągał w mojej obecności telefon, by tylko na chwilę zajrzeć, co się dzieje u znajomych.


      Portale społecznościowe to nie tylko kreacja siebie na idealnego człowieka - to także mówienie o sobie zbyt wiele. Podajemy tam praktycznie wszystko: imię, nazwisko, wiek, zdjęcia, szkołę, związek... Zaznaczamy ulubione książki, filmy, postacie ze świata mediów. Wzbogacamy nasz profil o wpisy, co aktualnie porabiamy i gdzie się znajdujemy. Jest to świetna pożywka dla znajomych, jak i obcych ludzi. Niedawno w rozmowie z pewną osobą wspomniałam, że kolega dostał się na Uniwersytet w Warszawie... Jest to o tyle nienormalne, że ja nie powinnam o tym wiedzieć, ponieważ z nim o tym nie rozmawiałam. Dowiedziałam się o tym właśnie przez facebooka. Wiem, że mamy wewnętrzną potrzebę tworzenia swojego kącika w internecie, jednak przez to zafascynowanie portalami całkiem zapomnieliśmy o swoim bezpieczeństwie, a także o tym, że jest to tylko internet, gdzie jeśli jakaś rzecz została umieszczona, zostaje w niej prawdopodobnie na zawsze. Facebook jest o tyle niebezpieczny, że zamiast nicku posługujemy się swoim imieniem i nazwiskiem, a zamiast avatara umieszczamy prawdziwe zdjęcie, dzięki czemu wszyscy wiedzą, że pod każdym wpisem kryjemy się my sami.


      Pewnie ktoś mi zarzuci, że przecież ja też korzystam z facebooka. Tak, do niedawna śledziłam innych i coraz bardziej wpadałam w ten szaleńczy wir, jednak w wyniku przemyśleń postanowiłam pousuwać większość informacji i wpisów, a także przerzuciłam się na stronę messenger. Jest mi to praktycznie potrzebne jedynie do kontaktu z ludźmi i gdyby nie to, już dawno usunęłabym swoje konto. Nie oszukujmy się, serwisy takie jak gadu-gadu, tlen, czy aqq już dawno straciły na popularności i skutecznie zostały wyparte przez facebooka - to jest teraz najszybsza droga do skontaktowania się z ludźmi. Nie korzystam z innych portali (mam tu na myśli m.in. instagrama, snapchata, twittera, google +)  - pamiętam, że gdy wyszły, mocno upierałam się przy tym, że nie założę na nich konta i pozostałam przy swojej decyzji. Miałam dziwne przeczucie, że nie wróżą one nic dobrego.
      Patrzę na społeczeństwo i widzę tłumy ludzi, których oczy wlepione są w ekran smartfona w poszukiwaniu nowości na facebooku, snapchacie, instagramie, twitterze. Powoli zamieniamy się w internetowe zombie, których jedynym pokarmem jest dawka wiedzy wyniesiona z portali społecznościowych. Może się mylę, lecz mam dziwne przeczucie, że nasze społeczeństwo powoli się zatraca i za niedługo całkowicie zostaniemy pochłonięci przez portale... o ile już nie jesteśmy.

6 komentarzy:

  1. Och, widzę, że spóźniłam się z własnym postem tylko godzinkę po twoim :D
    Fajna sytuacja.
    Pamiętam, jak jedna moja koleżanka bardzo chciała dostać lepszą ocenę z wf-u, więc nauczycielka kazała jej wziąć udział w konkursie. Trzeba było zrobić zdjęcie, wrzucić na fb, zgłosić się i czekać na lajki. Koleżanka nie miała jednak konta :D Jakoś jej się udało dogadać z bratem i do końca liceum nie miała nic - jedyny sposób komunikacji, jaki preferowała to gg, smsy lub w ostateczności e-mail.
    Jakoś w ten poniedziałek zaprosiła mnie na facebooku. Czekam teraz na trąby anielskie i Antychrysta xD
    No właśnie, ludzie na profilach sami kreują się na takich, jakimi chcieliby być w społeczności - bez miary szczęśliwych, kochanych, bogatych, pięknych, mądrych, idealnych w każdym calu i każdej dziedzinie życia, ale tak naprawdę nikt nie chce pokazywać, że dzieje się u niego coś złego, coś co dałoby innym satysfakcję. W końcu "trzymaj przyjaciół blisko, a wrogów jeszcze bliżej".
    Oj, uzależnia, uzależnia. Dlatego ja właściwie nie używam fb. Jakaś część mnie chciałaby go używać jak wszyscy, ale mnie to chyba zwyczajnie nie kręci :)
    Co rusz słyszę od moich bliskich znajomych jak to zdają sobie sprawę, ile czasu marnują na fb, albo jak pół godziny, godzinę, dwie - spędzają wieczór na odbieraniu snapów albo przeglądaniu instagrama. Szkoda mi takich ludzi.
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hah, prawie jakbym czytała o sobie. Również przez dłuższy czas wzbraniałam się przez założeniem konta i jedyne, z czego korzystałam, to gg oraz smsy. Bezcenna reakcja koleżanki, która zobaczyła, że pewnego dnia moja twarz pojawiła się na fb xD
      U mnie za to jakaś część chciałaby usunąć konto, jednak zauważyłam, że jest niezwykle przydatne w kontaktach (o czym wspomniałam), a także przydaje się w sprawach szkolnych. Mam tu na myśli grupy na fb, gdzie niektórzy umieszczają informacje, które nie zawsze wspominane są na forum klasy. Kiedyś składaliśmy się na wigilię klasową i gdyby nie fb, nie wiedziałabym w ogóle, że mam coś przynieść.
      Ja tego nie słyszę, ale obserwuję... Pamiętam jedną dziewczynę, która była tak uzależniona od telefonu (de facto portali), że nie potrafiła wysiedzieć na lekcji. Nauczycielka kilkanaście razy w ciągu lekcji zwracała jej uwagę, aż w końcu założyła półkę na smartfony i nie zaczynała lekcji, dopóki wszystkie telefony nie znalazły się na tej półce. Zdarza się, że co wchodzę na messengera to widzę dostępne te same osoby, niezależnie o której wejdę. To trochę przykre, ale prawdziwe.
      Również pozdrawiam :)

      Usuń
  2. Wśród moich znajomych sporo osób nie ma ani nigdy nie miało konta na żadnym portalu społecznościowym, choć z internetu korzystają każdego dnia. Ja uważam że z facebookiem jest jak z wieloma innymi rzeczami na tym świecie - NIE WSZYSTKO JEST DLA WSZYSTKICH. Nigdy chyba nie zrozumiem ludzi, którzy zakładają sobie konto na fejsie, a potem biadolą, trąbią wokół, że ludzie dodają tam za dużo zdjęć, że chwalą się swoimi sukcesami, swoimi dziećmi, ogródkami, psami, rybkami, że podają za dużo swoich danych, że to, że tamto... Przecież nikt nikogo nie zmusza do posiadania konta na facebooku czy innych portalach i jak nie podobają się komuś zasady, obyczaje i sposób spędzania tam czasu przez ludzi, to zwyczajnie można usunąć konto i nie wchodzić tam więcej. Czas spędzony przed komputerem można zaś wyliczać własnym dzieciom czy małżonkowi, ale znajomym? Równie dobrze można im policzyć jak długo jedzą, śpią, siedzą pod prysznicem, palą papierosa, piją piwo czy się bzykają... Do cholery to ich prywatne życie i chyba to ich sprawa co robią w czasie wolnym. Na pisanie bloga też marnuje się sporo czasu (wiem, bo piszę) w którym można by było np... no właśnie - co można by było robić? Grać w piłkę, plotkować z sąsiadem, czytać książkę, łapać pokemony, chlać na umór, demolować przystanek. Ludzie od wieków robią różne rzeczy - mniej lub bardziej niezdrowe - gdy mają czas. Jednak na szczęście dorośli mogą sami decydować na co zmarnują swoje życie, czy na naukę, czy na facebooka czy jakiegos messengera cokolwiek to jest ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Łał, podziw. W moim gronie nie dochowali się ludzie, którzy by nie korzystali z portali.
      Nie wiem, jak inni, jednak w moim przypadku to całe biadolenie ma na celu uzmysłowić pewne rzeczy. Tak naprawdę mam to gdzieś, co kto wrzuca, jednak tu chodzi głównie o prywatność... o ich prywatność, że ludzie za dużo publikują informacji o sobie, przez co KAŻDY może dowiedzieć się o nich wielu rzeczy. Tak jak wspomniałam o koledze - nie powinnam wiedzieć, że idzie do Wawy. Podobnie jak nie powinnam wiedzieć, gdzie podostawała się połowa moich znajomych, że byli na jakiejś imprezie, czy że są w związku lub się rozstali. Mogłabym zebrać te informacje, albo nawet pobrać czyjeś zdjęcie, i wykorzystać to wszystko, by uprzykrzyć czyjeś życie. Raz znalazłam nawet filmik, kiedy chłopak wyszukiwał obce osoby na fb, które podały lokalizację, gdzie się akurat znajdują, odnajdywał je i mówił np. "Hej X, czy nadal słuchasz Paktofoniki i jesteś z Y?" Byli zszokowani, że ten gościu wie o nich rzeczy, których nie powinien.
      I nie mam też nic przeciwko, kiedy ktoś całe dnie spędza na fb - jak piszesz, to ich życie. Jednak myślę, że w pewnym sensie tracą je i pewnego dnia mogą obudzić się i dostrzec, że ich życie nie ma sensu. Już mniejsza z tym - niech robią, co chcą, ale irytujące jest, kiedy ktoś korzysta z tego również podczas spotkania, ponieważ według mnie jest to brak szacunku. Daję komuś swój czas, który mogłabym spędzić zupełnie inaczej, a on że tak to powiem, ma to gdzieś... A jeśli nie ma, dlaczego w takim razie nie powstrzyma się przed sięganiem po smartfona?

      Usuń
  3. Jestem jedną z osób, która korzysta z fb co drugi dzień? I tak wszystko przychodzi mi w powiadomieniach na telefonie, ale jakoś niespecjalnie chce mi się to sprawdzać. Gdy już tam wchodzę mijam bezwartościowe selfie, a raczej rzucam się na udostępniane posty, które mogą coś wnieść do mojej osoby (a takie są!).
    Myślę, że na pierwszym filmie sam problem jest dość przesadzony. Jeśli ktoś tak zawzięcie walczy o atencje to jest kretynem i miejmy nadzieję, że się z tego wyleczy. Raczej ludzie udostępniają lepsze momenty ze swojego życia. Po prostu. Nikt się nie chce dzielić tymi słabszymi, tak jak i nie dzielimy się nimi z niezaufanymi znajomymi.
    Osobiście ignoruję ten problem, bo zwyczajnie nie otaczam się ludźmi, którzy mają podwójne życie. Kreowane i rzeczywiste. Jeśli ktoś bardziej buduje swoją osobowość i historię na fb, snapchatcie i instagramie to jest dla mnie w jednej, wielkiej szarej masie, która tak na prawdę nikogo nie interesuje. Bo wszyscy w niej są identyczni i nieprawdziwi. A jeśli ktoś nie tyle, że dzieli się wszystkimi dobrymi momentami, a jeszcze w tym oszukuje, siebie i innych, to wydaje mi się to po prostu toksyczne. Jest to problem do zwalczenia. Wiele ludzi sobie z nim radzi samodzielnie, gdy zauważa, że bez tego jest się po prostu bardziej wyluzowanym i szczęśliwym.
    Pozdrawiam i przepraszam za ogrom błędów i powtórzeń :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja nie mam żadnego portalu społecznościowego . Dobrze mi z tym . Chociaż czasem przykro jak niektórzy robią cos w stylu :
    - cooo !?!? Ty nie masz fb ?!?!
    To ty nie istniejesz !!!
    - to przykre a zarazem irytujące i żenujące ...
    Ps. Super wpis

    OdpowiedzUsuń

Nowe posty w każdy piątek o 20:00.