Życie
składa się z wielu przeciwieństw. Gdy przeżywamy radość, możemy mieć pewność,
że pojawi się również smutek. Trafiamy na dobro, gdzieś w kącie czai się
również zło. Uśmiech i łzy. Szczęście i pech. Odwaga i niepewność. Cierpienie
to tylko jedno z licznych „barw” życia, które pojawia się w wyniku pewnych
niepowodzeń, strat, złych doświadczeń… Kiedyś właśnie w ten sposób
odpowiedziałabym na pytanie, dlaczego cierpimy i pewnie do dnia dzisiejszego
trwałabym przy tym, gdybym nie zetknęła się z książkami Anthony’ego de Mello,
które całkowicie zmieniły mój światopogląd i spojrzenie na rzeczywistość. W
chwili obecnej odpowiedź na to pytanie wyrażam w trzech słowach: przywiązania i
iluzje.
Przywiązania.
Jako ludzie jesteśmy zdolni
przywiązywać się do wszystkiego, co nas otacza: do osób, rzeczy, zwierząt,
miejsc, poglądów, idei, uczuć… Przez to ciężko nam znieść jakiekolwiek zmiany,
które się dokonują, ponieważ wtedy tracimy to, do czego przywykliśmy. W tym momencie
zaczynamy cierpieć. Choć żyjemy na Ziemi wiele lat, wciąż nie potrafimy się
przyzwyczaić, że na świecie nic nie jest trwałe i wieczne; wszystko kiedyś się
zmieni, rozsypie, zniknie. Wszystko jest jak delikatne szkło, które w każdym
momencie może się roztrzaskać, jak domek z kart, który rozsypie się pod wpływem
podmuchu wiatru. O wszystkim tym zapominamy i pozwalamy przywiązać sobie sznur
do naszej szyi, na którego końcu znajduje się dany obiekt. Gdy zaczyna się on
oddalać, ktoś stara się nam go zabrać, sznur zaczyna nas dusić i uciskać.
Warto
zauważyć też, że rzeczy, do których nie jesteśmy przywiązani, nie robią na nas
większego wrażenia. Ktoś zgubił psa, stracił kogoś bliskiego – tak,
współczujemy, jest nam może trochę żal, ale nie cierpimy. My zgubimy psa,
tracimy kogoś bliskiego – nasze cierpienie nie zna granic. Wszystko sprowadza
się do identyfikowania różnych obiektów… Coś, co ma plakietkę „moje” i ulegnie
destrukcji, zostanie stracone, od razu wywołuje w nas ból i cierpienie. Znaczy:
byliśmy do tego przywiązani. Coś co ma plakietkę „czyjeś”, utrata tego nie
będzie robić na nas większego wrażenia. Znaczy: nie byliśmy do tego
przywiązani. By przestać cierpieć, powinniśmy odciąć sznury przywiązania.
Iluzje.
Rzeczywistość, którą
doświadczamy, to wytwór naszego umysłu. Wydaje nam się, że coś jest takie, a
nie inne, a przecież rzeczywistość może być zupełnie różna. Fałszywie pojmujemy pewne
rzeczy, co prowadzi do tworzenia iluzji. Prawda uderza w iluzję, która pryska
jak bańka mydlana, a my dostrzegamy rzeczywistość, znacznie różniącą się od
tego, co znaliśmy. Najczęściej nie jest dla nas komfortowa, przez co cierpimy.
Widzimy świat w jednym kolorze,
co ułatwia nam życie. Myślimy – przyjaciółka nie zdradzi tajemnicy. Myślimy –
chłopak nas nie zostawi. Myślimy – nic złego nam się nie stanie. Myślimy –
uczciwa kobieta. Nakładamy iluzję na rzeczywistość. Nagle okazuje się, że
przyjaciółka zdradza naszą tajemnicę, chłopak odchodzi, dzieje nam się coś
złego, uczciwa kobieta nas oszukuje. Prawda zadała cios. Iluzja się
roztrzaskała. Dostrzegamy to, czego nie chcieliśmy nawet brać pod uwagę. To, co
wytworzyliśmy w głowie, znacznie różni się od tego, co istnieje w
rzeczywistości. Cierpimy, bo widzimy prawdę, z którą nie potrafimy się
pogodzić. By przestać cierpieć, powinniśmy starać się dostrzegać wiele barw
jednej sytuacji i nie skupiać się tylko na jednej z nich.