18 grudnia 2015

Odejdźmy w wieczny sen....

Chciałabym dzisiaj poruszyć jeden z trudniejszych tematów. Nie będzie on przyjemny, lecz kto powiedział, że będę poruszać jedynie te łatwe w odbiorze? Proszę jedynie o w miarę dojrzałe podejście do tematu.

W życiu każdego z nas pojawiają się trudne chwile. Wiedziemy spokojne, szczęśliwe życie – niemalże podobne do tych z marzeń. W jednym momencie, jak w koszmarze, cała sielanka przeradza się w koszmar. Jest to moment, kiedy człowiek poradzi sobie z problemami jeszcze na początku lub podczas staczania się i będzie żyć dalej szczęśliwie, albo…. sięgnie dna. Ludzie, w swoim cierpieniu, czasami łagodzą swój ból sięgając po alkohol, papierosy, narkotyki, jak i stosując drastyczniejsze metody – samookaleczenie, czy nawet samobójstwo.

Zwykle wszelkie tematy niedotyczące mnie pośrednio lub bezpośrednio, staram się omijać. Tak też, gdy przypadkowo stykałam się w internecie ze słowem „samobójstwo”, nie zastanawiałam się zbyt wiele. Po prostu to się działo, nie było częścią mojego świata, więc po co miałam o tym myśleć?

Pod wpływem pewnych zdarzeń samobójstwo stało się w moim rozumowaniu ostateczną ucieczką od wszechogarniającego cierpienia. Człowiek decyduje się na ten krok, gdy ból jest na tyle silny, że nawet autodestrukcyjne zachowania nie pomagają, a także nie ma wokół ludzi, którzy by zauważyli i nie tyle, co zwróciliby uwagę, ale i pomogliby walczyć z demonami tkwiącymi w duszy cierpiącego człowieka. Jest to ostateczność, która pozwala oderwać się od bólu przepełniającego duszę. Resztę ludzi znajdującą się wokół tej osoby, uważałam za egoistów, gdyż nie chcieli widzieć tego bólu, a nawet jeśli zauważyli, nie chcieli pomagać. Ludzie nie chcą widzieć prawdy, odwracają od niej wzrok, jakby była oślepiającymi promieniami słonecznymi.

Od jakiegoś czasu, znów w wyniku pewnych zdarzeń, patrzę na to inaczej. Łączę poprzednią teorię z tym, co uważa wielu ludzi – że to właśnie samobójcy są egoistami. Dla samobójców rzeczywiście jest to działanie, które ma uwolnić od cierpienia, gdy nie widzi się ratunku. Usprawiedliwię jeszcze przypadki, w których rzeczywiście człowiek jest gnębiony przez wszystkich i nie ma nikogo bliskiego, kto udzieliłby pomocy… Powtarzam: NIKOGO. Nie mówię, że wszyscy, ale część cierpiących zamyka się na świat, nie chce widzieć tego, że są w jego życiu ludzie, którzy przejmują się ich losem. Ignorują fakt, że jest te pięć osób, dla których cierpiący jest całym światem. Czy nie jest to egoistyczne? Okej, cierpiący popełni samobójstwo, jednak jakim kosztem?

Po pierwsze taki człowiek traci szansę na doczekanie dni, kiedy ból minie oraz doczekanie tego, aż świat rozścieli przed jego oczami swoje piękno. W każdej chwili może pojawić się osoba, która dostrzeże cierpienie, wyciągnie dłoń. W każdej chwili może pojawić się moment, kiedy cierpiący nagle zauważy, że są ludzie, którzy chcą pomóc, choć przez cały czas wmawiał sobie, że tak nie jest. W każdym momencie cierpiący może nagle przedrzeć się przez szarą zasłonę i przestać zwracać uwagę na to, co jest lub było.

Po drugie, nie dając sobie szansy, automatycznie stawia siebie w przegranej pozycji… Dopóki wierzymy we własne siły, że życie się odmieni, dopóty rzeczywiście mogą nadejść zmiany usuwające całe zło tlące się w duszy. Gdy uznamy, że przegraliśmy, rzeczywiście przegrywamy, sami sobie wystawiamy wyrok.

Po trzecie – bliscy. Myślę, że w większości przypadków są ludzie, którym zależy na życiu tej jednej osobie. Jak zareagują rodzice, gdy pewnego dnia zobaczą martwe ciało swojego dziecka? Jak zareaguje rodzeństwo, gdy odkryje siostrę/brata, który zapadł w wieczny sen? Co z ludźmi, którym zależało? Czasami się zdarza, że mimo dobrego dogadywania się, kontakty rozluźniają się w wyniku codziennego zabiegania. Jak zareaguje ta osoba? Mogę zapewnić, że kolejne dni będą przepełnione bólem i smutkiem… Najgorsze są wtedy wyrzuty sumienia… Czy powiedziałam ostatnio coś złego? Może powinnam inaczej zareagować? Może powinnam częściej rozmawiać? Zauważyć? Może powinnam być przy tej osobie i poświęcać jej więcej czasu?... Wiele myśli będzie się plątało w głowach bliskich, lecz na pewno nie to, że stało się dobrze, że nie ma na świecie już tej osoby.

Będąc przy temacie samobójstw… Wiele razy trafiałam w tumblrze lub ogólnie – w internecie – na strony, na których ludzie zamieszczają obrazki, gdzie ktoś się okalecza, ktoś łyka tabletki, ktoś inny podaje sposób na to, jak zawiązać sznur na szyi lub podciąć sobie żyły… Przez jakiś czas nie rozumiałam, dlaczego te rzeczy są w internecie, lecz przyszła mi do głowy pewna myśl… Rozumiem, że komuś może się nudzić i nie umie znaleźć sobie żadnego zajęcia… Rozumiem, że postanowił w internecie kreować się na osobę cierpiącą, choć w rzeczywistości niczego mu do szczęścia nie brakuje… Rozumiem również, że ktoś może cierpieć i musi oświadczać światu, jaki to on jest nieszczęśliwi, lecz proszę… Myślę, że my – jako użytkownicy internetu – powinniśmy ograniczyć zamieszczanie zdjęć, które tylko bardziej będą zachęcać do popełnienia samobójstwa. Umieszczając w sieci takie treści, napędzamy całe to koło cierpienia… Oprócz nas, są jeszcze ludzie, którzy jak my cierpią… Dla nas umieszczanie tych treści może być ukojeniem. Dla kogoś, kto przegląda te rzeczy, może być czymś co skłoni do popełnienia samobójstwa.

Jeszcze jedna ważna sprawa. Od wielu lat pomagam ludziom na stronach typu zapytaj.com lub dojrzewamy.pl. Jest tam wiele pytań – począwszy od tych, które mają być jedynie prowokacją lub prośbą o odrobienie zadania domowego, aż do tych, gdzie ludzie przyznają się do tego, że sobie z czymś nie radzą. Przyznają się do autodestrukcji, czy nawet, że chcą popełnić samobójstwo. Najbardziej przy tych tematach rani mnie to, że tak wiele jest osób, które zamiast spytać się „dlaczego” oraz spróbować pomóc, wysyłają wiadomości typu: „to się zabij”, „jednego idiotę mniej”, „łyknij garść tabletek i strzel sobie w łeb”… Zdarzają się i obrazki, które prezentują, jak zawiązać pętlę ze sznura, która ma ułatwić zabicie się… Mam świadomość, że niektóre z tych pytań o to, jak się zabić, są jedynie prowokacją durnia, który postanowił się pobawić altruistyczną częścią użytkowników.

Rozumiem, że niektórzy uważają samobójców za idiotów. Rozumiem tą irytację, staram się rozumieć. Jednak niektórzy mogą rzeczywiście myśleć o tym, by to zrobić, a takie ironiczne (?) komentarze mogą tylko wpędzać cierpiącego jeszcze bardziej w depresyjny stan. Lepiej już nie pisać nic, niż zamieszczać takie komentarze.

Co możemy zrobić dla kogoś, kto rzeczywiście chce popełnić samobójstwo? Przede wszystkim rozmawiać z nim i być przy tej osobie. Zaproponować pomoc psychologa. Być oparciem, wysłuchiwać, odwodzić od tego pomysłu, starać się pokazać, że są ludzie wierzący w to, że ta osoba pokona swoje demony. Należy również pamiętać, że jeśli osoba cierpiąca nie chce pomocy, nie będzie widzieć ludzi, którzy wyciągają do niej rękę. Nie znaczy to, że można odejść… Należy być przy tej osobie cały czas, do końca.

Z tą myślą kończę dzisiejszy temat. Mam nadzieję, że nie zamęczyłam was psychicznie… Starałam się.
Trzymajcie się,
Marika.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Nowe posty w każdy piątek o 20:00.