12 lutego 2017

Związek? A po co mi to?

      Zbliżają się walentynki. W sklepach serduszka, wszędzie oferty walentynkowe oraz ludzie cieszący się miłością. Wśród nich ja, próbująca zrozumieć pewną kwestię, która od kilku tygodni spędza mi sen z powiek - jaki jest sens łączenia się ludzi w pary. Do rozmów na ten temat angażowałam rodzinę, znajomych, wszystkich ludzi, którzy "weszli w moje pole rażenia". Wydaje się, jakby dla większości kwestia ta była tak oczywista, jak to, że Ziemia kręci się wokół Słońca. Ile w tym naśladowania, czy też wpajania takiej postawy od najmłodszych lat? Dla społeczeństwa o wiele dziwniejsze jest bycie singlem, starą panną, starym kawalerem. Ludzie ci traktowani są z pobłażaniem i zdziwieniem; jak odmieńcy, a przecież, czym tak naprawdę różnią się oni od pozostałych. Równie dobrze można się spytać, dlaczego tak wiele osób łączy się w pary, jaki to ma sens. Dzisiaj staję przed Wami w roli właśnie takiego odmieńca, który stara się odpowiedzieć samemu sobie na to zasadnicze pytanie. Do rozważań na ten temat skłoniło mnie zauważenie pewnej rzeczy, a mianowicie:

Człowiek potrafi być samodzielny i samowystarczalny.
      Spójrzmy prawdzie w oczy - większa, lub mniejsza część społeczeństwa, żyje samotnie, nie posiadając drugiej połówki. Co zaskakujące - jakoś udaje im się przeżyć. Nieważne, czy bycie singlem to ich decyzja, czy zwyczajnie nie potrafią znaleźć partnera. Codziennie wstają, ubierają się, jedzą śniadanie, idą do pracy, po której zasiadają do obiadu, spotykają się z przyjaciółmi, idą sami gdziekolwiek, czy też spędzają czas w domu. Oni również mają własne problemy, jednak z reguły udaje im się sprostać wymaganiom codziennego życia. Czasem jest ciężko, czasem potrzebują wsparcia bliskich, ale zwykle prędzej, czy później, udaje im się wyjść z trudnej sytuacji, bez posiadania drugiej połówki. Można by zatem stwierdzić, że związek jest nikomu niepotrzebny i tak też upierałam się przez większość czasu... aż do momentu, kiedy trafiłam na pewien niepodważalny argument. Jednak po kolei...

Człowiek potrzebuje związku w celu prokreacji?
      Argument ten był najczęściej wymieniany ze wszystkich. Z niego wynika, że ludzie są ze sobą tylko dla prokreacji... Czy jednak do tego potrzebne jest stworzenie związku z drugim człowiekiem? Gdyby była ona podstawą łączenia się ludzi w pary, po co w takim razie istniałaby ta cała otoczka związana z podrywem, flirtem, umawianiem się na randki, obdarowywaniem "drugiej połówki" prezentami, obchodzeniem walentynek? Przecież o wiele wygodniejsze jest przejście do konkretów. Równie dobrze można do tego celu znaleźć partnera na jedną noc - będzie taniej, oszczędniej, ekonomiczniej, a przede wszystkim cel również zostanie osiągnięty. Mam świadomość, że mój kontrargument jest oddarty z wszelkiego człowieczeństwa, tj. z wszelkich norm moralnych ustalonych przez społeczeństwo, jednak tak na dobrą sprawę - po co tworzona jest ta cała otoczka, gdy chodzi jedynie o prokreację? Za tym idzie kolejna kwestia...


Człowiek jest w związku dla kontaktu z drugim człowiekiem, wsparcia oraz nieodczuwania samotności?
      Jednak, czy wsparcie można otrzymać jedynie od drugiej połówki, i czy tylko do niej ogranicza się kontakt z drugim człowiekiem? Przecież to wszystko można otrzymać od rodziny lub przyjaciół. Ktoś powiedział, że gdyby ludzie nie łączyli się w pary, nie byłoby rodzin. Pozostają przyjaciele. Kiedy tak obserwuję ludzi, większość z nich wydaje się mieć nawet tą jedną, bliską osobę. Wiadomo, różne są sytuacje w życiu i nie wszyscy mają przyjaciół, czy też aż tak dobrego kontaktu z rodziną. W takim przypadku rozumiem sens tego argumentu, jednak co z osobami, które cieszą się popularnością i mają na pęczki ludzi, z którymi mogą porozmawiać o problemie? Tacy ludzie dość szybko mogą uzyskać wsparcie i cały czas mają kontakt z drugim człowiekiem. Z odczuwaniem samotności bywa równie, ponieważ jak to było w "Małym Księciu" - "wśród ludzi jest się także samotnym". Pozostaje pytanie - skoro "wśród ludzi jest się także samotnym", to czy pod to nie podchodzi również bycie w związku? Mam na myśli to, że nawet posiadanie partnera może nie wystarczyć.

Człowiek potrzebuje związku, ponieważ tak się żyje łatwiej?
      O wiele łatwiejsze jest życie, kiedy po ciężkim dniu można powiedzieć drugiej osobie, by zrobiła obiad, czy też za nas posprzątała. Jest o wiele prościej, kiedy druga osoba pomoże nam w zarządzaniu mieszkaniem, da nam wsparcie. O wsparciu pisałam chwilę temu, natomiast odnośnie dzielenia się obowiązkami... Zawsze można wynajmować mieszkanie razem z przypadkowym człowiekiem, czy też z przyjaciółką / przyjacielem, i rozdzielić te obowiązki na dwie osoby. Jeśli kogoś stać, może wynająć pomoc domową, zamiast gotować, może chodzić do najtańszych restauracji w mieście. Zawsze pozostaje rozwiązanie - nauczyć się żyć ekonomiczniej oraz lepiej zarządzać czasem.

Człowiek potrzebuje drugiego człowieka przez wzgląd na uczucia.
      Jest to jak na razie jedyny argument, który do mnie dotarł i chyba to właśnie na nim opiera się cały sens bycia z kimś, budzenia się codziennie obok tej samej osoby, starania się o nią każdego dnia, sprawiania, by czuła się najszczęśliwszym człowiekiem na świecie... Gdy jesteśmy zakochani, marzymy o tym, by być przy osobie, do której żywimy uczucie, pragniemy nieustannie przebywać w jej towarzystwie, wiedzieć ją każdego dnia. Nie mówię tutaj o sytuacji, kiedy oczekujemy czegokolwiek od drugiej strony; kiedy poszukujemy uzupełnienia pustki, wsparcia, zaspokojenia namiętności, czy łatwiejszej drogi przez życie. Bycie z kimś w związku dopiero nabiera sens, gdy darzymy drugą osobę najpotężniejszym uczuciem, jakim jest miłość.

 

4 komentarze:

  1. Moim zdaniem to wszystko zależy od bliskości.
    Dzielenie z kimś życia jest nie raz bardzo pomocne - wspomniałaś, że nie jest to zarezerwowane tylko dla drugiej połówki, ale ja nie jestem pewna. Uważam, że będąc z kimś w zdrowym związku oprócz przyjaźni - bardzo mocnej i bardzo wspaniałej - otrzymujesz taką osobę, z którą naprawdę ma się znacznie bliższe więzi. Jak w przypadku przyjaźni - przyjaciółki mają swoje światy z których obie razem swobodnie wychodzą i do których wchodzą, tak w takiej relacji znaczy to coś więcej; z przyjaciółką się spotykasz, a z partnerem nierzadko zaczynasz mieszkać i to jedno życie dzielicie. I wcale nie jest to kwestia rachunków, wspólnego kredytu czy obowiązków domowych. Możesz mieć współlokatora, ale mimo że składacie się na rachunki i rozdzielacie prace w domu, to niekoniecznie musicie dzielić się w takim stopniu waszą codziennością, problemami, pasjami, poglądami, marzeniami, ideami, sekretami itd.
    Młodsi single to chyba nie mają aż takiego problemu z pobłażliwym stosunkiem do ich osoby. W naszym wieku to mam wrażenie że najdziwniej się patrzy na pary z długim stażem, bo wydaje się, że to takie nienaturalne, gdy kładzie się nacisk na zabawę czy swobodę seksualną - na przykład. :)
    Ale co do reszty to się zgadzam, bardzo trafne argumenty.
    A jak ci idzie na studiach? Już drugi semestr, prawda? ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak ogólnie to za każdym razem, jak czytam tytuł tego posta, to tę drugą część czytam głosem Sida z Epoki Lodowcowej :D
      Tak, musiałam się koniecznie tym podzielić.
      Pozdrawiam!

      Usuń
  2. Bardzo trafne spostrzeżenia. Rzeczywiście, miłość jest tu argumentem którego nijak nie da się obalić :). Mam nadzieję, że jej istnienie nie jest tylko wymysłem artystów...

    OdpowiedzUsuń
  3. Przepadłam w tym tekście.
    Miałam wrażenie pod koniec, że czytam genialny przykład rozprawki, która wyskakuję na początku z milionem kontrargumentów i sprawa jest zakończona dopóki nie dotrze się do końca, gdzie stoi sobie jeden silny argument. Miłość. Nie znam miłości, bo mimo wieku nigdy nie kochałam. A nigdy też jakoś za bardzo się nie zauroczyłam. Nie wiem. Z obserwacji ludzi mogę wywnioskować jedynie, że jest to coś bardzo potrzebnego i ja też tego potrzebuję.
    Wszystkie kontrargumenty są równie trafne jak miłość, a mimo to , jednak. Prokreacja, jest bez sensu gdy nie ma miłości i bez niej może sobie radzić bez problemu, ale może mu będzie czegoś brakować. No tak będzie mieć przyjaciół. Ale tutaj relacje z przyjaciółmi, a partnerem znacznie się różnią. Tak, miłość to taka rozbudowana przyjaźń. Tyle,że te rozbudowanie jest wyjątkowe.
    Poruszyłaś bardzo ciekawy temat, Mariko :) Masz jeszcze jakieś takie myśli, które rozpatrujesz, co u cb?

    OdpowiedzUsuń

Nowe posty w każdy piątek o 20:00.