Dzisiaj post troszkę dłuższy, a to za sprawą pierwszego, wakacyjnego weekendu. Po trzech latach wróciłam do ukochanej Warszawy, w której zakochałam się na nowo :) Jednak żeby nie było za idealnie, wydarzyła się masa rzeczy, które co chwilę wytrącały mnie z równowagi i w pewnej chwili chciałam "kogoś zastrzelić" - albo rodziców, albo przechodniów, albo siebie. Na szczęście ogólne niezadowolenie nie przysłoniło pozytywnego odbioru wyjazdu.
Wyjazd był o siódmej rano. Zapomniałam garści niezbędnych rzeczy, bez których nie jestem w stanie się obejść (jakoś musiałam to przeżyć). Jechałam pociągiem trzy godziny, aż w końcu zajechałam do Warszawy. Tam zaraz rozbolał mnie brzuch, więc nici ze zwiedzania. Do 16:00 byłam uziemiona w hotelu. Na szczęście poczułam się później na tyle dobrze, że byłam w stanie wybrać się na spektakl pt.: "Lalka. Najlepsze przed nami".
"Lalka" Bolesława Prusa jest jedną z najlepszych lektur szkolnych, jakie czytałam. Nie mam pojęcia, co przykuło tak bardzo moją uwagę... Być może Wokulski, z którym bardzo się identyfikuję. Wokulski - postać, która próbuje dotrzeć do swojego celu, jak ćma podążająca w stronę światła. Postać, która na końcu traci nawet iluzję tego, do czego dążyła.
Być może moją uwagę przykuła panna Łęcka, którą większość czytelników krytykuje, lecz nigdy nie pomyśli o niej jako o osobie wychowanej tylko i wyłącznie w towarzystwie arystokracji. Przez to przejęła pewne zachowania i poglądy od nich. Nie znała innego życia, więc skąd miała wiedzieć, jak należy postępować? Skąd miała wiedzieć, że to co robi, jest złe?
Wiele poruszanych problemów, wiele motywów, wątków... Klimat, którego nie jest w stanie odtworzyć żaden inny twórca. Dla mnie to mistrzostwo literatury. Być może przeceniam, lecz jak dla mnie powieść ta jest niesamowita.

Jeśli miałabym ocenić spektakl w skali 1-10, dałabym 5... Może 6...
![]() |
Tatuaż wygenerowany w Centrum Kopernika |
Oczywiście nie mogło zabraknąć spacerów po ukochanej Warszawie. Gdyby chciało się zwiedzić całe to miasto, potrzeba by było co najmniej dwóch tygodni, a Bóg wie, czy nie więcej. Odległości są ogromne; gdziekolwiek chciałam dojechać, musiałam zamawiać taksówkę lub brać jakikolwiek inny środek transportu.
Warszawa nocą jest cudowna. Miasto to, w przeciwieństwie do Opola, jest pełne życia. Ciągle się coś dzieje. Na Nowym Świecie nocą jest ogromna ilość ludzi. Bary i restauracje są nimi zapełnione. Dookoła gra muzyka. Dodatkowo ogromna ilość świateł, płynąca z latarń, neonów, otwartych lokali... Całość wywarła na mnie ogromne wrażenie. Drugim miejscem, które również wprawiło mnie w zachwyt, było miejsce pod Pałacem Nauki i Kultury. Również ogromna ilość ludzi. Mini ogródki, długie stoły, a na nich ogromna ilość książek, które każdy może poczytać. Leżaki, kawiarnia. Można odnieść wrażenie, że jest tam mało przestrzeni, jednak jest odwrotnie. Przypomina to place w głównych miastach w grach MMORPG.
Oprócz tego widziałam parę imprez, do których niestety nie miałam czasu dołączyć. Było tam m.in. wyzwanie smaku pepsi, czy festiwal kolorów. Właśnie tego brakuje mi w moim mieście - tego gwaru, tego że ciągle się coś dzieje... W Warszawie wszystko żyje, w Opolu... Niekoniecznie.
Przeraziło mnie natomiast to, jak człowiek może się poczuć mały i nieistotny wobec całości. Wysokie wieżowce przewyższają tysiąckrotnie wielkość człowieka. Ogromne tłumy. Wiele uliczek, w których ciężko się odnaleźć. Jeśli tylko dotrze to do jakiegoś człowieka, poczuje się on mały i nieistotny wobec otaczającego go ogromu. Mimo tego, chciałabym tam zamieszkać, albo przynajmniej studiować. Warszawa chyba jeszcze długo będzie na mnie wywierać tak wielkie wrażenie.
Warszawa nocą jest cudowna. Miasto to, w przeciwieństwie do Opola, jest pełne życia. Ciągle się coś dzieje. Na Nowym Świecie nocą jest ogromna ilość ludzi. Bary i restauracje są nimi zapełnione. Dookoła gra muzyka. Dodatkowo ogromna ilość świateł, płynąca z latarń, neonów, otwartych lokali... Całość wywarła na mnie ogromne wrażenie. Drugim miejscem, które również wprawiło mnie w zachwyt, było miejsce pod Pałacem Nauki i Kultury. Również ogromna ilość ludzi. Mini ogródki, długie stoły, a na nich ogromna ilość książek, które każdy może poczytać. Leżaki, kawiarnia. Można odnieść wrażenie, że jest tam mało przestrzeni, jednak jest odwrotnie. Przypomina to place w głównych miastach w grach MMORPG.
Oprócz tego widziałam parę imprez, do których niestety nie miałam czasu dołączyć. Było tam m.in. wyzwanie smaku pepsi, czy festiwal kolorów. Właśnie tego brakuje mi w moim mieście - tego gwaru, tego że ciągle się coś dzieje... W Warszawie wszystko żyje, w Opolu... Niekoniecznie.
Przeraziło mnie natomiast to, jak człowiek może się poczuć mały i nieistotny wobec całości. Wysokie wieżowce przewyższają tysiąckrotnie wielkość człowieka. Ogromne tłumy. Wiele uliczek, w których ciężko się odnaleźć. Jeśli tylko dotrze to do jakiegoś człowieka, poczuje się on mały i nieistotny wobec otaczającego go ogromu. Mimo tego, chciałabym tam zamieszkać, albo przynajmniej studiować. Warszawa chyba jeszcze długo będzie na mnie wywierać tak wielkie wrażenie.