
Sylwester często kojarzy się z odejściem starego roku, przyjściem nowego. Otwieranym szampanem, imprezą, muzyką, koncertami… Niektórzy już parę miesięcy wcześniej wykupują miejsca w luksusowych hotelach, rezerwują krzesła w filharmoniach oraz na balach. Inni zadowalają się spędzeniem tego czasu w domu wśród najbliższych osób lub na mieście ze znajomymi, a są i tacy, którzy nie widzą nic wyjątkowego w tym dniu i kładą się spać, jeszcze zanim nastanie północ. Od dziecka, aż do pierwszej klasy liceum, zadowalałam się imprezą w domu wśród najbliższych mi osób. Dopiero rok temu postanowiłam zmienić swoje przyzwyczajenie i razem z koleżanką, wybrałyśmy się do rynku na koncert. Było to dla mnie niesamowite przeżycie. W tłumie skakałyśmy w rytm muzyki. Kiedy byłyśmy przemarznięte, szłyśmy do pobliskiej kawiarni, gdzie przemiła ekspedientka wpuściła nas nawet po północy, choć już podliczała rachunek. Gdy szłyśmy ulicą, ktoś ostrzegł nas, byśmy nie szły dalej… Usłuchałyśmy i tym samym uchroniono nasze zdrowie/życie przed petardą. W momencie rozpoczęcia Nowego Roku zewsząd rozlegały się wybuchy petard. Zamglone niebo. Życzenia… Tłumy ludzi przytulających się, całujących się i składających sobie życzenia. Po koncercie jakaś grupka ludzi podeszła do nas, chcąc z nami zatańczyć. Choć była wolna muzyka, tańczyliśmy belgijkę. Gdy wracałyśmy, co chwilę ktoś wołał do nas „Szczęśliwego Nowego Roku” z uśmiechem na twarzy.
Dla
mnie to był zupełnie inny świat, jakiego do tej pory nie znałam. Tak, jakby
ktoś na tę jedną noc rzucił czar na całe miasto tym bardziej, że po południu, 1 stycznia, nie było ani śladu po tamtej atmosferze. Wcześniej roześmiane i
pogodne twarze, zaledwie parę godzin później
ponure maski nałożone wraz z nadejściem świtu. Próżno przez kolejne
miesiące doszukiwałam się tamtej otwartości. Momentami zdawało mi się, że tamto
szczęście miga mi przed oczami, próbując uchronić się przed falą masek bez
emocji… Nie, to jednak były zwidy. Czyżby tamta noc rzeczywiście miała miejsce?
Gdzie się podziali ci ludzie tryskający energią? Wciąż próbowałam się doszukać w
kącikach twarzy tamtą radość… Dostrzegałam jedynie cienie. Wciąż poszukiwałam
odpowiedzi na nurtujące mnie pytania, choć już dawno razem z kumpelą znałyśmy
odpowiedź.